23 kwietnia 2020

Kocia natura

Dziś na tapecie kocia natura i instynkt - czyli polowanie na żywe stworzenia. Na początek przypomnę i zachęcam do zajrzenia do poprzedniego posta w tym temacie, który wiele wyjaśnia. Post tutaj: Andrzej poluje


Zdania od tamtego czasu nie zmieniałam - popieram małe, kocie "polowania" na muszki, komary, mrówki,nawet na koniki polne - ale polowaniom na większe stworzenia - czyli na ptaszki i myszki mówię stanowcze nie! Wiem, że taka kocia natura, ale mimo wszystko polowanie i koty domowe zupełnie mi do siebie nie pasują. Poza tym domowemu kotu łatwo zapewnić różne atrakcyjne polowania na piłeczki, pluszowe myszki, papierki, itd - kot zawsze chętnie pobiega za czymś co przed nim ucieka i to coś wcale nie musi być żywe.


I Andrzej i Wandzia (na całe szczęście) nie są kotami wychodzącymi i nie mają możliwości takich polowań. Owszem, obserwują ptaszki w karmniku u sąsiada, czy na parapecie za oknem - ale to taka kocia telewizja, zupełnie bez ofiar. Andrzej miał rożne przygody, o czym też pisałam na blogu. Były upolowane ptaszki i mysz. Raczej jednorazowe incydenty, bo nie ma gdzie i na co polować. Ogródek jest niewielki i poza wyschniętą trawą (eh...) nie ma tam nic - żadnych krzaczków, drzew, karmnika.


Aż tu nagle, wczoraj, Andrzej nagle wpadł do domu z czymś w pysku i zadowolony, dumny z siebie położył na podłodze....


To była mała myszka polna. Prawie jak nasz chomik, tylko z ogonkiem. Leżała nie ruchomo. Andrzej trącał ją łapką, Wandzia też.


Po chwili myszka (na całe szczęście) się ruszyła i zaczęła uciekać. Andrzej i Wandzia za nią! Powiem Wam że się działo! Wielkie poruszenie!


Chyba najbardziej bałam się, że ta mysz gdzieś się schowa (a wcale nie chcę by jakaś mysz, nawet najsympatyczniejsza) buszowała po domu). Ale też nie chciałam by koty ją zabiły - przecież to żywe stworzenie, po za tym zabijanie na oczach małych dzieci, nawet jeśli to "naturalne" odruchy zwierząt - nie jest potrzebne.


Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. 


Jeśli martwicie się o tą małą myszkę to nie ma powodu - udało się ją złapać do miski i wynieść z domu.Przeżyła i bezpiecznie znalazła się na łące poza zasięgiem kotów. Jak nie wejdzie więcej na ogródek (ta lub inna mała mysz) to ani Andrzej ani Wandzia są nieszkodliwi.


Oczywiście za taką "zdobycz" dostali przysmaki. Andrzej może być z siebie dumny - upolował mysz i przyniósł ją do swoich ludzi, zapewne jako dowód wdzięczności za dom i opiekę. A może po to by pokazać jaki jest waleczny. W każdym razie upolowaną ofiarę złożył u stóp swoim sługom - chyba mogę czuć się doceniona przez swojego kota?😊


Oby takich sytuacji i polowań nie było więcej! Kocia natura kocią naturą, ale - chciałoby się powiedzieć - drogi Andrzeju i droga Wandziu - polujcie proszę na zabawki. Pozdrawiamy!




11 komentarzy:

  1. Mądre koty, chociaż szkoda by było myszki. Moje też obserwują ptaszki, ale nie wyskakują na szczęście za nimi. Uściski 😻😻

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ptaszków byłoby szkoda jeszcze bardziej niż myszy!

      Usuń
  2. uff, myszy nie lubię, ale jednak wszystko miało szczęśliwy finał i myszka może buszować dalej!
    okularnicawkapciach.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, to jest niestety kocia natura.... Też bym tego nie akceptowała! Mój pierwszy kot, wiele, wiele lat temu złowił ptaszka przez uchylone okno! Ja z bratem byliśmy jeszcze stosunkowo młodzi i przerażeni widokiem domowego kotka biegającego po mieszkaniu z ptaszkiem w pyszczku. Na szczęście mój tata jakimś cudem ptaszka przechwycił, daliśmy mu czas na ochłonięcie i odlecial. Ale to daje do myslenia, domowy czy nie, kot to drapieżnik 😉 Andrzej na pewno pęka z dumy 😁😁😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Instynkt, nawet jak uśpiony to drzemie w każdym kocie, nawet tym najbardziej domowym. Jak to mowią - okazja czyni złodzieja ;)

      Usuń
  4. Ja bym pewnie dostała zawału, gdyby któryś z moich kotów przyniósł do domu upolowaną mysz.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze że nagrodę dostali i zamienniki :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Mój poluje na balkonowe ptaki. Sierpówki obecnie są za siatką, ale sikorki potrafią przefrunąć. Na szczęście jeszcze nic nie złapał. Zimą gdy ptaki miały dostęp do karmy, to nawet się nie ruszył. Widocznie myśli, że czas się odegrać, za to, że wkładały dzioby do okna.
    No cóż to drapieżniki.
    Pogłaskanki.

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy z Andrzejem za każdy komentarz i odwiedziny na blogu :)