2 czerwca 2020

Maj #5

Minął maj. Miesiąc bardzo krótki z nazwy, a minął mi tak samo szybko jak się nazywa. Majowy przegląd zdjęć z lekkim opóźnieniem - ale zaraz wszystko wyjaśnię.



Poprzednie przeglądy zdjęć, takich migawek z telefonu, uchwyconych chwil - znajdziecie tutaj: styczeń, luty, marzec i kwiecień.


Niestety maj pod względem bloga wygląda bardzo słabo. Chciałabym więcej, i lepiej, częściej a wyszło jak wyszło. Facebook i instagram są o wiele prostsze więc tam na bieżąco i niemal codziennie łatwo jest się "zameldować" i dodać zdjęcie. Mimo wszystko nadal blog uważam za taką moją podstawę istnienia Rudego Kota Andrzeja w sieci i chciałabym żeby tak zostało. Ale nowy miesiąc przed nami, nowy tydzień - więc nic straconego. 


Maj, jak to maj - wyjątkowo zimny. Może nie tak zimny jak w piosence, ale deszczowy i mokry. Co mnie cieszy, bo patrząc na zieleń wokół widać jak wszystko potrzebowało wody
i deszczu. Podobno to najchłodniejszy maj od 29 lat! Nie wiem na ile to prawda, ale i tak wolę taką wiosenną pogodę niż jesienny deszcz.


Andrzej z Wandzią jak zwykle spędzają leniwe wieczory z nami, w dzień głównie śpią. Teraz na co dzień pracuję z domu - więc widzę jak ogromną część dnia przesypiają!



W nocy też oczywiście śpią z nami. I to całkiem blisko siebie - mnie wciąż to cieszy, bo Andrzej na prawdę długo trzymał dystans. Teraz już mnie to nie powinno dziwić ( i nie dziwi) ale wciąż cieszy, do tego stopnia że w nocy cykam foty 😉



A maj (a właściwie jego końcówka) była dla nas i dla kotów wyjątkowa. Bo pierwszy raz zostali sami! Na całe 4 dni. Pod opieką sąsiadów - czyli karmienie, głaskanie i kuweta. Do tej pory zawsze koty (najpierw sam Andrzej, potem z Wandzią) jeździły z nami. Teraz, po raz pierwszy zdecydowałam się na takie rozwiązanie.



Bałam się trochę o Wandzię - bo ona jest takim pieszczochem i non stop dopomina się o uwagę. Andrzej jest zdecydowanie mniej towarzyski, on ma inne priorytety, więc dla niego kilka chwil czy dni bez ludzi nie stanowi problemu.



Ale po powrocie witali nas oboje. Wandzia o wiele bardziej wylewnie, cały wieczór pod ręką i wielkie głaskanie. Andrzej, w lekkim szoku, ale też się łasił i przychodził na głaskanie. Stęsknili się, w końcu to dość niecodzienna sytuacja. Po tak długim, wspólnym czasie spędzonym w domu tyle czasu bez ludzi!



Pozdrawiamy serdecznie!


7 komentarzy:

  1. Cudowny widok :) Do mnie w maju przyszedł przybłęda i został. Dziś idziemy na kastrację :)

    OdpowiedzUsuń
  2. leniwy ten koci maj!:)
    okularnicawkapciach.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Żeby zwierzęta nie zakopywali.w ziemi .bo ludzie mówią że w karmię nie ma mięsa

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale cudownie, że się kotki zbliżyły do siebie, oj jak ja Cię rozumiem,że to mocno cieszy 😉 I człowiek by tylko zdjęcia cykał 😁 Fb czy IG to faktycznie takie media, że łatwiej być na bieżąco, poza tym odzew odbiorców też jest bardziej odczuwalny, czego niestety nie ma w takim stopniu na blogu.... niestety. Ale i tak lubię od czasu do czasu coś napisać i też na razie nie zamierzam porzucić blogowania 😉 Dobrego weekendu ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam dokładnie takie same odczucia co do bloga :)

      Usuń
  5. Wszystkie koty chyba takie padnięte. Nasz przeszedł z kuchni na korytarz i rozciągnął się na płytkach w całej okazałości.

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy z Andrzejem za każdy komentarz i odwiedziny na blogu :)