30 sierpnia 2013

Już chodzimy!

Kolejny spacer za nami. Andrzej chodzi! Co prawda na lekko ugiętych nogach, ale za to jak szybko! I to on prowadzi mnie a nie ja jego więc chodzenie wokół drzew i krzaków już mam opanowane ;)
Spacery chyba już mu się podobają - wróciliśmy i już po chwili Andrzej siedział pod drzwiami i miauczał. Dalej miauczy. Bawić za bardzo się nie chce, bo przecież czatuje pod drzwiami. Uwagę od drzwi udaje odwrócić się tylko na moment i potem znowu mini serenada. Mam nadzieję, że przyzwyczai się do wychodzenia raz dziennie. Bo tak trochę przykro słyszeć jak mój kocurro płacze tęsknie pod drzwiami.












Andrzej zawsze musiał wszędzie zajrzeć. Na spacerach bardziej się wyluzował , więc nos trzeba wsadzić w każdą dziurę. Nawet nie nos a całą głowę ;)


Trochę problemów sprawia też założenie szelek. Andrzej w pełnym umundurowaniu gotowy na spacer przewraca się na bok, próbuje się czołgać,chodzi bokiem. A jak już wyjdzie zachowuje się całkiem normalnie jak na początkującego kota chodzącego na szelkach.


11 komentarzy:

  1. Widać że bardzo to lubi. Moje są całkowicie domowe. Wystarczy że z psem wychodze. Mam 4 koty - jak sobie wyobrażę że wychodze z nimi na smyczy i jeszcze z psem śmiać mi się chce - komicznie byśmy wyglądali :))

    OdpowiedzUsuń
  2. mój Lemon też szorował na początku pupą po ziemi na pierwszych spacerach, teraz jest już troszkę lepiej jednak nadal nie czuje się komfortowo na dworze ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki piękny kocurro z niego :). Przyzwyczai się :).

    OdpowiedzUsuń
  4. No no, nieźle sobie radzi :-))

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie chodzi w tych szelkach :) u mnie się nie da, koty po założeniu szelek wariują czy w domu czy na dworze. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyzwyczaja się powoli, ale już coraz śmielej się porusza, zobaczymy jak z tymi spacerami będzie dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wyrósł niesamowicie! :)
    Ale jest przepiękny.
    Ja miałam pewne przeprawy, jeśli chodzi o wyprowadzanie kotki na szelkach, więc na razie podchodzę do tego sceptycznie.
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czyli zaczął się koci terror wychodzenia an dwór, jak ja to dobrze znam :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Raz pokaż kotu świat zza okna i masz. ;)
    Skąd ja to znam. Moja obecna Ptyśka nie nadaje sie do szelek, bo się boi i jest w stanie w nich wyjść tylko do progu mieszkania. A mimo to potrafi wyć godzinami, żeby z nią na ten próg wyjść.
    Nie wiem, czy jest szansa na przyzwyczajenie sie do jednej pory, ale próbuj i daj kiedyś znać czy się udało. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hmm... jakie dziwne szelki. Mam takie typowe, z częścią na głowę i brzuszek, kot nie jest ciągnięty za szyję, tylko za grzbiet.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To są takie zwykłe szelki dla kotów, ze sklepu zoologicznego, zakładane na przednie łapki, z paskiem przez środek i zatrzaskiem na grzbiecie, wydawało mi się że są wygodne, może pomyślę o innych

      Usuń

Dziękujemy z Andrzejem za każdy komentarz i odwiedziny na blogu :)