22 września 2013

Przyczajony kot, ukryty tygrys

Dziś, z okazji Dnia bez samochodu niespodziankę otrzymał też Andrzej. W koszykach w  warszawskich rowerach miejskich były papierowe torby z prezentami. Znając zamiłowanie Andrzeja do takich rzeczy, torebkę oczywiście przyniosłam do domu. I się nie pomyliłam.
Andrzej miał zajęcie na całe popołudnie!

Najpierw oczywiście cały rytuał ocierania się o nową zdobycz.
Trzeba też zajrzeć do środka
Powąchać

Spróbować jak smakuje i ugryźć 
Potem trochę obserwacji, co to takiego

Bardzo uważnie obserwować, z każdej strony
Gotowi do startu!
I do środka! 
I znowu, trzeba się dobrze przyjrzeć...
Trzeba znowu ugryźć i polizać
Zajrzeć do środka
Uważnie popatrzeć
Zajrzeć jednym okiem, trochę się ukryć

dalej uważnie patrzeć
wąchać, próbować, gryźć..

....i tak jeszcze wiele, wiele razy - bo papierowa torba to fajna rzecz :)




9 komentarzy:

  1. Zdjęcie z głową w torbie świetne! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Twój kot ma naprawdę na imię Andrzej ? :D
    jest śliczny!

    mnie też takie sprawy zniechęcają ;/
    ciekawa, ale jeszcze nie wiem, czy z niej skorzystam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny kot! ;) Miałam kilka lat temu podobnego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Papierowa torba...no no taka gratka dla kotecka!!! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. O tak torba to jest to. Trzeba zajrzeć, trzeba powąchać, trzeba posmakować, poszeleścić i trzeba tam koniecznie się zmieścić. Andrzej jak zwykle uroczy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Torba jest już mocno pogryziona, pomięta i poszarpana - Andrzej musiał się nieźle nad nią z nocy pastwić ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. To niesamowite, że koty lubią się pakować w różne torby i pudełka. Mój też tak ma. :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy z Andrzejem za każdy komentarz i odwiedziny na blogu :)