Byliśmy wczoraj u weterynarza na szczepieniu.Andrzej chyba wyczuł, że tam gdzie chcemy iść nie czeka go nic przyjemnego. Do transportera nie chciał wejść i ukrył się w szafie.
Udało się go w końcu zaprosić do transportera, ale minę miał nietęga. Nie wiedział zupełnie co się dzieje, gdzie go niosą, obce miejsce i zapachy.
U weterynarza dokładnie zwiedził gabinet, wszystko obwąchał i wcale a wcale nie miał ochoty na żadne badania, a tym bardziej szczepienia.
W końcu udało się go złapać i wyciągnąć spod biurka pani weterynarz. Po pierwsze okazało się że Andrzej musi przejść na dietę, albo przynajmniej ograniczyć ilości spożywanej karmy i przysmaków.Waga - 5 kg, ale tłuszczyk jest tam gdzie nie powinien być i mój mały rudzielec jest na najlepszej drodze do tego by stać się otyłym grubaskiem!
Czyli przechodzimy na tryb fit - jeść mniej, zdrowiej, zero podjadania, mniej smakołyków. No i przede wszystkim więcej ruchu. Więc szukam inspiracji na nowe pomysły zabaw z kotem i na to jak zmotywować czasem zbyt leniwego kota do zabawy. Bo bawienie się wędką w pozycji leżącej i pacanie jej łapą chyba efektów nie przyniesie.
Po drugie - trzeba zadbać o ząbki. Niby takie ładne i ostre kiełki, ale kamień się tworzy i musimy go zwalczyć. Macie na to jakieś sposoby, coś specjalnego Wasze kotki dostają?
Andrzej co prawda trochę uciekał od szczepienia, a przy badaniu zębów próbował ugryźć weterynarza, ale obyło się bez żadnych ofiar. Trochę syczał i warczał groźnie, bo najwyraźniej nie podobało się badanie. Taka wizyta zdecydowanie nie należy do najprzyjemniejszych rzeczy w życiu kota - ale co zrobić, jak raz na jakiś czas trzeba. Potem trochę relaksującego odpoczynku w domu i Andrzej wrócił do siebie.
17 listopada 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Mój Lemon do transporterka wchodzi z chęcią, wie że czeka go przygoda. U weta natomiast "rura mu mięknie" ja my to mówimy i z kota wojownika zamienia się w w kota z podkulonym ogonem ;))
OdpowiedzUsuńTo samo Andrzej - cała odwaga mu przechodzi ;)
UsuńNo proszę, skąd te koty wiedzą, że człowiek zamierza iść z nimi do lekarza. Moja Pchełka zawsze wiedziała dużo wcześniej że mam niecne zamiary i się chowała. Za to Witek prawie sam wchodzi do transportera ;) Andrzej był bardzo dzielny i przy okazji zwiedził nieco świata ;)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, jak mamy gdzieś jechać widać walizki to Andrzej do transportera wchodzi pierwszy, a do weterynarza był problem. Kocia intuicja ;)
UsuńBidulek trochę się wystraszył , ale dał radę. Teraz musi trochę zrzucić z wagi i będzie ok.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Zastanawiam się jak nam pójdzie z tym zrzucaniem wagi :)
Usuńmoje kotki też nie lubią wizyt u weterynarza
OdpowiedzUsuńJaki ciekawski, mój pies też wszędzie zagląda o weta, no i też musi schudnąć ;-) Małe grubaski mamy ;-)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, a z dietą u takich grubasków trudno ;) Z pieskiem o tyle łatwiej że spacery i ruch można zapewnić, a kota czasem ruszyć.. ;)
UsuńW sumie racja ;-) Choć zawsze myślałam, że koty to w większości czasu są w ruchu, więc da się jeszcze bardziej? ;-)
UsuńZawsze żal mi kotów, kiedy tak smutnie patrzą zamknięte w transporterze i boją się nie wiedząc, co je spotka... Ale po wszystkim Andrzej wygrzewa się pod ciepłym kocykiem, więc raz dwa zapomni o przykrościach :)
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o zabawki to polecam szeleszczący tunel, nasze koty uwielbiają tam włazić, przebiegać przez niego, ogólnie bawić się w nim :))
Nad tunelem właśnie się zastanawiałam, żeby zamówić przy następnym zamówieniu :) A jak polecasz to się zdecyduję, w końcu może Andrzej trochę ruszyłby się :)
Usuńnie wiem własnie dlaczego zwierzaki boją się weterynarzy? Wkurza ich ten zapach lekarstw, chemikalia, albo innych zwierzaków? :(
OdpowiedzUsuńMoże te obce zapachy, zawsze coś nieprzyjemnego, jakieś szczepienia, badania. Ludzie nie lubią lekarzy,a taki zwierzak pewnie już zupełnie nie wie po co i dlaczego. Ale co zrobić, jak raz na jakiś czas trzeba zafundować zwierzaczkowi takie "nieprzyjemności"
UsuńTo dobrze, że z kotami nie ma problemów, zawsze to jednak stres. No ale raz na jakiś czas trzeba.
OdpowiedzUsuńja kupuje tylko dentibits z whiskasa, sa twarde i maja takie zabki,ale czy to dziala? nie wiem, widze, ze ma lekki osad wciaz na zebach...
OdpowiedzUsuńdzielny andrzej, jakos to zniosl,poza tym nie wyglada na otylego...:)
Właśnie nie wygląda, a weterynarz powiedziała że trzeba schudnąć... ;)
UsuńPolecam specjalne żele stomatologiczne dla kotów, karmy i smakołyki nic nie dadzą - cały czas je suche, a kamień jest, więc nie tędy droga.
OdpowiedzUsuńWcale nie wygląda na kota z nadwagą. Szybko zrzuci, miłego biegania :)
Wypróbuję w takim razie te żele, jak mówisz że skuteczne :)
Usuńnie znam sposobu na kamień na kocich zębach, ale wiem jak bardzo problem jest poważny, mój kot ma ogromne problemy z ząbkami, nie dopilnowaliśmy go niestety
OdpowiedzUsuńDokładnie, lepiej zapobiegać niż leczyć
UsuńSłodki ciociny grubasek:* ;)
OdpowiedzUsuńkoniecznie muszę pokazać córce Twojego bloga, jest miłośniczką kotów :) ale póki co żadnego nie posiada ...
OdpowiedzUsuńŚwietny ten kot:) Sama mam kotka i wiem ile radości daje taki zwierzak :) tym bardziej, ze mam jeszcze pieska i oboje takie zapasy urządzaja:)
OdpowiedzUsuńTo pewnie masz wesoło :)
UsuńAndrzej jak prawdziwy mężczyzna wobec lekarzy trzyma dystans ;)
OdpowiedzUsuńZwierzęta nie lubią takich wypraw ale Andrzej był dzielny :)
OdpowiedzUsuńNie widać po nim w ogóle tego nadmiaru sadełka. Chyba też muszę się zabrać za ząbki moich Gacków, ale jak?
OdpowiedzUsuńWłaśnie, też to jest pytanie - szczoteczki nie przejdą, są jakieś płyny, karmy, ale pytanie czy to coś pomaga..
Usuńmój rudy też ma kamień :(
OdpowiedzUsuń