Ale do tej pory oprócz karmy, dostawał czasem serduszka, żołądki, filet z kurczaka czy rybę. Bez żadnych kostek, kosteczek, chrząstek i ości.
A ostatnio na blogu Bazgroły na tematy okołokocie u Muhikons przeczytałam że gryzienie kości nie szkodzi kotom. Człowiek uczy się przez całe życie - do tej pory myślałam że pogryzione kości mogą być niebezpieczne dla takiego domowego drapieżnika. Także bardzo dziękuję za ten wpis o kocie - mordercy ;)
Na początek skrzydełko - na szyjki i kurze łapki jeszcze poluję ;) Andrzej nie wiedział jak się zabrać za taką porcję mięsa!
Coś tam gryzł, ciamkał - ale ostatecznie skrzydełko leżało w miseczce. Andrzej podchodził, ale jedzenia nie było.. szkoda było mi wyrzucić skrzydełko, więc wzięłam sprawy w swoje ręce i nakarmiłam mojego drapieżnika. W końcu matka zawsze karmi młode, dopóki same nie nauczą się polować... ehhh.
W każdym razie skrzydełko (bez kostek) zostało zjedzone w całości, Andrzej oblizywał się długo i mięsko smakowało.
A ja w nagrodę za nakarmienie takiego rudego, groźnego drapieżnika pozwoliłam sobie na wino kociarzy ;)
Andrzej - mistrz drugiego planu - pobawił się korkiem, więc miał okazję trochę pobiegać.
I bardzo podoba mi się sentencja na butelkach wina Cote - "Cats do not go for a walk to get somewhere but to explore" - w końcu to kocie wino :)
Miłego weekendu Wam życzymy! :)
Też nie wiedziałam że koty mogą jeść takie kostki :)
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu :)
W naturalnym środowisku pewnie jedzą, a domowe pewnie różnie.. Raczej nie są przyzwyczajone do gryzienia.
UsuńPierwszy raz widzę takie wino :)
OdpowiedzUsuńSpróbuj, jest bardzo dobre :)
UsuńMój koci hrabia i hrabina muszą mieć małe kawałki mięsa, bo inaczej będą siedzieć i się patrzeć...
OdpowiedzUsuńHeh, Andrzej też - jak mu podawałam małe kawałeczki to zjadł :P Kocia arystokracja :)
UsuńMoje kosteczek nie chcą jeść, może dlatego że to starsze koteczki...
OdpowiedzUsuńAle gdyby Andrzj jadł, to byłoby dla niego z korzyścią.
To młody kot :-)
Właśnie, takie gryzienie dobrze wpływałoby na zęby :)
UsuńNastępnym razem spróbuj podzielić skrzydełko na części,może lepiej sobie poradzi?:)
OdpowiedzUsuńTak spróbuję, bo na początek trzeba zacząć od mniejszych porcji :)
UsuńŻeby to moja Frania chciała takie skrzydełko czy kawałeczek serduszka! marzę,żeby czasem cos ukradła z talerza czy ze stołu,jest chyba kaczką -dziwaczka wśród przyzwoitych kotów. Andrzej jest nie do podrobienia,niezwykła kocia twarz!
OdpowiedzUsuńA może Frania jest prawdziwą wybredną damą, nie wykrada jedzenia, czyli po prostu przyzwoity kot :)
UsuńZdrówko Wasze i Rudego Drapieżnego Dzieciaka. :)
OdpowiedzUsuńDrapieżny dzieciak, akurat pasuje do niego :P
UsuńTakiego wina jeszcze nie widziałam. Nie dawałam też mojemu nigdy skrzydełek, ciekawe, czy by zjadł, muszę kiedyś spróbować. Do tej pory zawsze dostawał surowe piersi, bo żadnej innej surowizny (np. wątróbki, żołądków, ryby) nie chciał tknąć. :)
OdpowiedzUsuńI wszystkiego naj z okazji Anny :) :)
Bo filet najlepszy, więc wie co robi ;)
UsuńHa, ha :) I kości nie trzeba gryźć. :)
UsuńKoty chyba nie mają okazji jeść dużych ptaków, raczej jedzą te mniejsze z bardziej miękkimi kośćmi. No i mimo wszystko trzeba uważać, bo przecież kości drobiu rozpadają się na małe igiełki i można się nimi zadławić.
OdpowiedzUsuńA jak smakowało winko? :))
No tak, tym bardziej że nie są przyzwyczajone. A winko pyszne, polecam :)
UsuńBardzo lubię to wino, ale w wersji białej :), a mięsko moje też czasem dostają w większej porcji :)
OdpowiedzUsuńBiałe też chyba najbardziej mi smakowało :)
UsuńAleś mi reklamę zrobiła :D Dziękuję:)
OdpowiedzUsuńAch ten Andrzejek, nie chciał gryźć kosteczek. Szkoda, ale wiadomo, jak to z kotami bywa, nie każdy taki żarłok jak mój:)
Przynajmniej sobie podjadł mięska:) Może jakiś inny kościsty kawałek zwierza mu zasmakuje, kto wie?
Będziemy próbować, zobaczymy czy z niego też taki drapieżnik :)
UsuńPrzynajmniej trochę zjadł :) Moja nie ruszyła kurzej łapki, za to szyjkę zeżarła całą. Musicie próbować :)
OdpowiedzUsuńDokładnie, może coś posmakuje :)
UsuńZ tymi kośćmi z kurczaka, to jednak trzeba uważać, bo koty mają delikatne podniebienie, które może zostać przebite. Andrzej wie, co robi. ;)
OdpowiedzUsuńMoże i tak - nie jest przyzwyczajony, więc nie ryzykuje :)
UsuńJa bym jednak kotu nic z kością nie dała...
OdpowiedzUsuńJa chciałam spróbować, ale Andrzej nie był tym zachwycony.. koty są wybredne :)
UsuńWino dla kociarzy? Super pomysł :)
OdpowiedzUsuńSkrzydełek to ja sama nie lubię zbytnio, za dużo drobnych kostek.
Też nie lubię skrzydełek, z tego samego powodu :)
Usuńeh te nasze łakomczuchy kocie :) ja też kostek nie daję, ale myślę, że efekt byłby podobny, nie wiedziałaby jak to zjeść:)
OdpowiedzUsuńPewnie tak - byłyby mocno zdziwione :)
UsuńSmacznego Andrzejku!:):)
OdpowiedzUsuńAndrzejek dziękuje! :)
UsuńWino rewelacyjne <3 A Andrzej następnym razem na pewno lepiej sobie poradzi ze skrzydełkiem ;)
OdpowiedzUsuńBędzie już wiedział jak się na to zabrać ;)
UsuńMój Arek tylko suchą karmę, ewentualnie mokrą...a tak chciałabym, żeby od czasu do czasu skubnął mięska z prawdziwego zdarzenia....próbowałam go zachęcić na wiele sposobów..ale on wybredny jest..
OdpowiedzUsuńMaruda ;) Ale karmy pewnie smakują lepiej :)
UsuńKot wie, co dobre :)
OdpowiedzUsuńJestem tu pierwszy raz i bardzo mi się blog spodobał :) Przystojniak z Andrzeja ;) Wino dla kociarzy? Ha, ha, ale fajnie :)
OdpowiedzUsuńAnno, nie wiem czy odnotowałaś, że chwilanapoddaszu zniknęła, ale wróciłam w nowej postaci :) Pozdrawiam i smyram kota Andrzeja :)
OdpowiedzUsuń